You are currently viewing CODZIENNE MAŁE AKTY MIŁOŚCI

Kiedy masz poczucie przytłoczenia, kiedy napięcie rośnie, lęk wydaje się ogromnych rozmiarów, zatrzymaj się na chwilkę, wsłuchaj w to, co mówi Twoje ciało, poczuj emocje, przyjrzyj się myślom. A potem zastanów się, na co tak naprawdę masz wpływ, a co jest poza Twoją strefą wpływu? I tam – w sferze swojego wpływu lokuj swoją energię i zasoby.

To zazwyczaj są małe rzeczy, z których składa się nasza codzienność. Ale zsumowane małe kroki sprawiają, że idziemy do przodu, nawet jeśli droga jest wyboista i często mamy pod górkę.

Potrzeba nam teraz tak bardzo codziennych małych aktów miłości. To one budują pokój – najpierw w Twoim sercu, potem wśród Twoich najbliższych i dalej rozlewają się na innych. Bo pokoju się nie dostaje – pokój się buduje i o niego dba codziennymi wyborami i działaniami.

Co zrobisz dzisiaj? 

Może uśmiechniesz się do przechodnia na ulicy? Może przytulisz swoje dziecko? Może zmówisz modlitwę? Może zaoferujesz pomoc znajomej mamie, która jest zmęczona codziennością z dzieckiem? Może powiesz dwa słowa mniej, by nie dotknąć i urazić? Może chwycisz za rękę swojego męża? Może podlejesz kwiaty sąsiadce, która wyjechała na kilka dni? Może przepuścisz kogoś w kolejce? Może dołączysz się do zbiórki dla uchodźców z Ukrainy? Może wyłączysz serwis informacyjny i pójdziesz na spacer lub na kawę z przyjaciółką? Zobacz, na ile rzeczy masz wpływ! 

Masz prawo, a nawet obowiązek żyć dalej swoją codziennością!

O tym mówiłam podczas piątkowego lajwa “jak zaopiekować lęk i rozmawiać na trudne tematy (nie tylko z dziećmi)” POSŁUCHASZ GO TUTAJ

BAJKA O CIEPŁYM I PUCHATYM

O tym, jak działa “mechanizm” codziennych małych aktów miłości przeczytasz poniżej w bajce autorstwa Pani Anny Dodziuk “Bajka o ciepłym i puchatym”

“Dawno, dawno temu było sobie pewne miasto, którego wszyscy mieszkańcy żyli ze sobą w pełnej zgodzie, byli zdrowi i szczęśliwi. Tkwił w tym pewien sekret. Otóż każdy z nowo narodzonych mieszkańców miasta dostawał woreczek z Ciepłym i Puchatym, które miało to do siebie, że im więcej rozdawało się go innym, tym więcej przybywało. Dlatego wszyscy swobodnie obdarowywali się nawzajem Ciepłym i Puchatym wiedząc, że nigdy go nie zabraknie.

Matki dawały Ciepłe i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu. Mężowie i żony wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem.
Nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu.
Nawet groźny szef w pracy nierzadko sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym.

Nikt tam nie chorował i nie umierał, a szczęście i radość mieszkały we wszystkich domach.

Pewnego dnia do miasta sprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać. Poszła do pewnej młodej kobiety i w największej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo w końcu jego zapas się wyczerpie, i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich. Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci. Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Ciepłe i Puchate, gdzie tylko kto mógł.

Wkrótce w miasteczku zaczęły się szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi zaczęło umierać.
Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi jej domu na dalekim przedmieściu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej. Zaczęła więc sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomagało, bo przecież był to – wprawdzie nie najlepszy – ale zawsze jakiś towar. Ludzie już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść.

I byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta nie znająca argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi potrzebami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów.

Z początku ludzie dziwili się i nawet nie bardzo chcieli brać – bali się, że będą musieli oddawać. Ale kto by tam upilnował dzieci! Brały, cieszyły się, powyciągały z różnych schowków swoje zapomniane woreczki i znów jak dawniej zaczęły rozdawać.

Jeszcze nie wiadomo, jak skończy się ta bajka. Co będzie dalej – zależy od Ciebie…

Źródło: Dodziuk, A. (1996). Pokochać siebie i zacząć żyć inaczej. Warszawa: Prószynski i S-ka.

Dodaj komentarz