You are currently viewing JAK MĄDRZE DZIELIĆ MIŁOŚĆ RODZICIELSKĄ POMIĘDZY DZIECI

NIE ZAWSZE PO RÓWNO, ALE ZAWSZE INDYWIDUALNIE czyli rzecz o tym, jak mądrze dzielić miłość rodzicielską pomiędzy dzieci tak, by była ona dla nich piękna, budująca i otwierająca na niepoznany świat

Wywiad, którego udzieliłam Pani Bernadecie Grabowskiej z miesięcznika „W naszej Rodzinie” (nr 6(136) czerwiec 2021)

W naszej Rodzinie (WNR): Podobno większość rodziców ma swoje „ulubione dziecko” , zgadza się Pani z tym twierdzeniem?

Monika Iskierka-Mreńca (MIM): Trudno mi powiedzieć, czy większość rodziców ma swoje „ulubione dziecko”, chociaż amerykańskie badania na to wskazują (jednak jak to z badaniami bywa, nie wszystkie zmienne zostały wzięte pod uwagę).

Faktem jest, że nie ma dwóch identycznych ludzi i dwóch identycznych relacji. To bardzo ludzkie, że mamy różne preferencje, w każdą relację wchodzimy z innymi oczekiwaniami czy przekonaniami: ze względu na wieku, płeć czy temperament. Bywa tak, że z jednym z dzieci łatwiej nawiązać nić porozumienia niż z drugim. Czasami taki etap jest chwilowy, a czasami trwa dłużej.

Zdarza się, że pomimo wysiłków rodziców, aby nie faworyzować żadnego z dzieci, dziecko może odczuwać, że rodzeństwo jest lepiej traktowane.

WNR: Jak objawia się faworyzowanie? Jakie profity otrzymuje faworyzowany potomek?

MIM: Rodzic może okazywać więcej zainteresowania, czułości, cierpliwości czy wyrozumiałości „ulubionemu dziecku”. Faworyzowany potomek może dostawać więcej pochwał i nagród, a mniej zakazów czy obowiązków. W badaniach były brane pod uwagę również takie zmienne, jak ilość spędzanego czasu czy wysokość wsparcia finansowego – dzieci faworyzowane przez rodzica otrzymywały ich więcej.

WNR: Czy faworyzowanie dzieci można odbywać się bez naszej świadomości?

MIM: Tak. Często rodzicom bardzo trudno przyznać się do tego, że jedno z dzieci dostaje od nich więcej miłości, sympatii, cierpliwości i czasu. Przeżywają z tego powodu poczucie winy czy wstydu. Tym bardziej jest to trudne, jeśli rodzic, będąc dzieckiem, miał takie doświadczenia w swojej rodzinie. W swoim rodzicielstwie dąży do tego, aby swoje dzieci traktować „sprawiedliwie, jednakowo, po równo”.

Tak naprawdę dopiero uświadomienie sobie tego, nieraz trudnego, faktu, że któreś z dzieci traktuje lepiej od pozostałych, jest warunkiem, aby zaradzić negatywnym konsekwencjom tego zjawiska.

WNR: Jakie są skutki faworyzowania jednego z dzieci? Jak taka sytuacja wpływa na rodzeństwo?

MIM: W temacie faworyzowania warto podkreślić, że ważna jest tutaj perspektywa samego dziecka. Czasami dzieci, które zdaniem rodziców są ich ulubieńcami, referują deficyt rodzicielskiej miłości i uważają, że są gorzej traktowane niż ich rodzeństwo.

Dzieci, które doświadczają mniej rodzicielskiej uwagi i czułości, mogą czuć się odrzucone, pominięte, gorsze, mniej warte miłości, samotne. Mogą doświadczać takich uczuć jak żal, złość, smutek, bezradność. Mogą mieć zaniżoną samoocenę i poczucie własnej wartości. Bywa, że te trudności wymagają pomocy psychologicznej lub psychoterapeutycznej w dorosłości.

Również dziecko, które jest faworyzowane przez rodzica, może czuć presję, żeby utrzymać tę pozycję. Może zastanawiać się, czy sprosta tej miłości. Może nieść w sobie poczucie tego, że jest coś rodzicom winne.

Faworyzowanie może negatywnie wpływać również na relacje między rodzeństwem – na wzajemną wrogość, odrzucenie, osłabienie więzi i zaufania, poczucie żalu w relacji. Znam takie sytuacje, że dopiero ciężka choroba i widmo śmierci sprawiała, że relacje się ocieplały i rodzeństwo próbowało nadrobić stracone lata.

WNR: Alexander Jensen, zawodowo zajmujący się tym problemem na płaszczyźnie naukowej, pisze, że nie jest możliwe, aby traktować dzieci tak samo, nie o to chodzi. Sugeruje, aby nie traktować ich po równo, ale indywidualnie. Czy zgadza się Pani z tym twierdzeniem? Jak ukrywać swoje preferencje?

MIM: Tak, zgadzam. Dzieci nie muszą być traktowane jednakowo. Czasami jest to nawet niemożliwe, bo niemowlę potrzebuje innej ilości czasu i formy spędzania go z rodzicami, niż nastolatek. Ważne, żeby nie zapominać, że każde dziecko, niezależnie od wieku czy temperamentu, potrzebuje czasu, uwagi, czułości ze strony rodzica.

Dzieci chcą być traktowane jednostkowo, indywidualnie. Warto przyglądać się ich indywidualnym potrzebom. Słuchać, co dzieci nam-rodzicom mówią. Warto zapytać, czego potrzebują i jaki mają pomysł na to wspólne bycie razem.

Pyta Pani również o „ukrywanie swoich preferencji”. Myślę, że ukrywanie nie jest dobrą strategią. Raczej warto zastanowić się, dlaczego jedno dziecko traktuję lepiej, inne gorzej; jakie mam przekonania i oczekiwania, w stosunku do każdego ze swoich dzieci. A potem próbować na powrót zachwycić się każdym z nich. Szukać takich sposobów, które sprawią, że będzie wam dobrze w relacji. I pamiętać, że relacja z każdym z dzieci może mieć inny wymiar.  Czasami te obawy, że nie umiem kochać „po równo”, są tylko w naszej głowie. Dzieci czują taką sztuczność. Nie chcą być traktowane jednakowo!

WNR: Czy można kochać dzieci sprawiedliwie, jednakowo?

MIM: Zapytałabym, skąd taka myśl, że trzeba kochać sprawiedliwie i jednakowo? Myślę, że próba kochania wszystkich dzieci sprawiedliwie, jednakowo i „po równo” może rodzić sporo frustracji, zarówno u dzieci, jak i rodziców. Małgorzata Stańczyk w swojej książce „Rodzeństwo. Jak wspierać relacje swoich dzieci.” pisze: „miłość i akceptacja nie jest czymś, co można odmierzyć i dawkować każdemu po równo. (…) Dzieci potrzebują być widziane i kochane w swojej wyjątkowości (czyli indywidualności).”

Dzieci nie potrzebują, by dawać im jednakowo, tyle samo. Mam głębokie przekonanie, że dzieciom potrzeba naszej uważności i elastyczności, by dawać każdemu z nich tyle i w taki sposób, w jaki w konkretnym okresie swojego życia potrzebują.

Jestem mamą trójki dzieci i z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że to, o czym dzisiaj mówię, nie jest tylko teorią. Każde z moich dzieci jest inne. Mają inne cechy, które mnie ujmują, mają inne potrzeby (ze względu na swój wiek, płeć i cechy temperamentu) i inne pomysły na to, jak pokazać im, że są dla mnie i mojego męża ważne.

WNR: W jaki sposób rodzice mogą pomóc dzieciom w budowaniu poczucia własnej wartości?

MIM: Poczucie własnej wartości to przekonanie, że jestem wartościowy taki, jaki jestem. Poczucie własnej wartości buduje się w kontakcie z rodzicami. Takim kontakcie, który wspiera, obdarza uwagą, akceptuje, dostrzega indywidualność i mówi „taki jaki jesteś, jesteś OK.” Mówiąc o kontakcie, mam na myśli zarówno to, co mówimy do dziecka, jak się zachowujemy względem niego oraz co o nim myślimy.

Odkrywaj i uświadamiaj dziecku jego wyjątkowość. Powiedz, co Cię w nim ujmuje i zachwyca. Kiedy patrzysz na jego obrazek, zamiast mówić, że jest „super” czy „piękny, opisz to, co w pracy twojego dziecka Cię ujęło: „Podoba mi się, w jaki sposób dobrałeś kolory. Widzę, że zdecydowałeś się na przedstawienie tej sceny w taki sposób. Opowiedz mi, dlaczego to dla Ciebie ważne?” To nie pochwała, a perspektywa ciekawości i zainteresowania, jak dziecko widzi świat, wspiera jego poczucie własnej wartości.

Mów, że jest dla Ciebie ważne; że jesteś przy nim; chcesz spędzić z nim czas; że może popełniać błędy. Świadomie mu towarzysz wspieraj, zapraszaj do współdziałania, pokazuj, co dla Ciebie jest ważne.

Aby wspierać poczucie wartości swoich dzieci, warto zaopiekować tę sferę również u siebie.

To, co nie wspiera budowania poczucia własnej wartości to ocenianie, krytykowanie, brak szacunku czy porównywanie dziecka do innych.

Dodaj komentarz