Artykuł gościnny – Autorka: Karolina Korczyk
Wdzięczność w trudnych, niepewnych czasach? Czy jest możliwa? Czy coś może zmienić w naszej codzienności? Zdecydowanie tak. Wdzięczność to Super Moc. Jest niczym złote, ciepłe światło, które oświetla, ogrzewa nas od środka w trudniejszych chwilach. Wiem, bo doświadczam tego codziennie. A zaczęło się od śmierci. Śmierci mojego Taty. Pod palcami poczułam kruchość Życia. Poczułam, że wszystko to co mam, jest tu i teraz. Mimo ogromnej straty, poczułam, jak wiele mam.
Krok pierwszy – widzę duże rzeczy
Zaczynałam od ogółu. Od tego, co od razu przychodzi do głowy. Od dużych spraw, rzeczy, wydarzeń, które mnie otaczają i które dzieją się wokół. Najłatwiej dostrzec {choć czasem, oczywiście, najtrudniej zobaczyć oczywistość} otaczające ściany domu oraz dach, który chroni nas przed deszczem. Nie muszę spoglądać w przyszłość, by zobaczyć na własne oczy, własne dłonie i stopy, i zdać sobie sprawę ze swojego zdrowia, ten tylko się dowie, kto je stracił. Podnosząc wzrok znad dłoni czy stóp, być może zobaczę swoją rodzinę, partnera, dziecko, psa, kota, przyjaciółkę. Bliskich. I choć podobno z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, bliskich ludzi wybieram, a relacje z nimi to moje subtelne oręże codzienności. Codzienności, w której często króluje praca. Spędzam w niej wszak większość czasu. W różnym stopniu mogę ją kochać, lubić, szanować, ale faktem pozostanie, że praca przynosi mi wynagrodzenie, a wynagrodzenie daje mi możliwość utrzymania się na powierzchni morza zwanego Życiem.
Zobaczyłam więc moje szczęście w Zdrowiu, w Rodzinie i bliskich, w tym, że mam pracę. I poczułam wdzięczność. Mogę oczywiście dywagować nad jakością, poziomem, ilościami moich dóbr. Mogę uważać, że dom mógłby być większy, zdrowie trochę bardziej dopisujące, bliscy bardziej wspierający, a wynagrodzenie wyższe. Mogę.
Ale we Wdzięczności chodzi o to, by dostrzec to, co już mam. Zobaczyć, jaką życiową bogaczką i szczęściarą mnie to czyni. Bo to nie szczęście sprawia, że jesteśmy wdzięczni. To wdzięczność sprawia, że jesteśmy szczęśliwi.
Często jednak utykamy na tym pierwszym, podstawowym poziomie. Na tym basic level. Ponieważ te duże sprawy, jak dom, praca, rodzina wydają nam się oczywistością. Czymś, co po prostu się ma. Z Automatu Życia.
Krok drugi – nic nie jest oczywiste
A prawdą jest, że nic nie jest oczywiste, nic nie trwa wiecznie. Nic nam się z tego Automatu Życia nie należy. Wrzucając monetę nigdy nie wiemy, czy wylosujemy wymarzonego pluszaka albo czy puszka napoju nie utknie w spirali. Uświadomienie sobie tego, dostrzeżenie najbliższego, otaczającego nas oczywistego bogactwa, pozwoli nam zrobić kolejny krok w praktyce wdzięczności.
Kiedy straciłam Tatę doceniłam bliskich mi Ludzi. Kiedy z powodu kontuzji musiałam się gimnastykować pod prysznicem by wykąpać się tak, aby nie zmoczyć kolana, poczułam wdzięczność za swoje wysportowane Ciało.
Nic nie jest oczywiste. Nawet tak błaha sprawa jak możliwość swobodnego wzięcia prysznica. Bo może po prostu nie być wody. I kiedy zdałam sobie z tego sprawę, doszłam do wniosku, że nie chcę doceniać i cieszyć się prostymi sprawami dopiero wtedy, kiedy je stracę. Poczułam, że chcę być wdzięczna za rzeczy oczywiste „za ich życia”, a nie „po śmierci artysty”.
Ten krok jest krokiem od ogółu do szczegółu. Kiedy bowiem potrafimy cieszyć się i doceniać sprawy podstawowe, zaczynamy widzieć i czuć więcej. Potrafimy ucieszyć się z dobrej, wypitej w spokoju kawy. Poczujemy wdzięczność za przespaną noc, za smaczne śniadanie, za miłą rozmowę z sąsiadką, za możliwość odpoczynku. Codzienność wyda się piękniejsza i przystępniejsza. Każdy dzień będzie dniem pełnym przygód w stylu wyprawy na zakupy. Szara rzeczywistość stanie się kolorowa!
Krok trzeci – wszystko jest po coś
Jeszcze wyższym stopniem wtajemniczenia w praktykę wdzięczności jest docenienie i otwarcie się na trudne sytuacje i emocje. Tak, za nie również można poczuć wdzięczność, bo wszystko jest po coś. Końce są początkami. Ból emocjonalny i fizyczny jest sygnałem, informacją dla nas. Od Ciała i od Duszy. Ale do tego potrzeba nam solidnych fundamentów. Wdzięczności za najważniejsze dary Życia.
Śmierć dla nikogo nie jest tematem łatwym, ale „ostatecznie, dla należycie zorganizowanego umysłu, śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody”. Wiem to po Czasie, który upłynął i który pozwolił mi na poprawę stosunków z Mamą, na dotarcie do głębszych pokładów mojej wrażliwości dzięki terapii. Śmierć Taty była punktem wyjściowym do wielu dróg w moim Życiu. Wielu nowych dróg.
Kiedy zrozumiałam, że wszystko jest po coś, przyszło do mnie zaufanie do Wszechświata. W moim wdzięcznym Życiu sytuacje trudne, problematyczne, bolesne przytulam, biorę w ramiona i czekam co dobrego mi przyniosą. Bo to, że przyniosą jest pewne. Nową lekcję. Nowe powody do wdzięczności.
Światło wdzięczności, ciepłe i jasne, rozjaśnia moją codzienność. Rozświetlało przede mną drogę i poszczególne na niej kroki. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że każdy z powyższych kroków jest ważny. Każdy przychodzi w indywidualnym momencie. Dostrzeżenie dużych szczęść i świadomość ich posiadania pozwala zdać sobie sprawę z tego, że nic nie jest oczywiste. Że zwykłe sprawy, jak na przykład dwie zdrowe ręce, mogły wcale nie być naszym udziałem! Naprawdę! I kiedy te oczywistości docenimy, zrozumiemy, że wszystko, co nam się przydarza jest dla nas. Jest po coś. Żeby pokazać nam coś, czego do tej pory nie widzieliśmy. A ta wdzięczność w sercu pomoże nam zrozumieć i przyjąć do swojego życia również sprawy trudne, bolesne i mroczne.
Sprawdź to. Zrób ten pierwszy krok, by wzbogacić swoje Życie. Życie tu i teraz.
Autorka:
Karolina / @codziennie.wdzieczna
strona www z blogiem i sklepem: www.codzienniewdzieczna.pl